Ogród, nie zaczarowany
Taki mój, już 24 letni! 24 lata temu, wiadomo byłam młodsza, miałam zapał i radość z posiadania tych paru grządek. Kupowałam, żebrałam od znajomych, podkradałam / wiadomo kradzione lepiej rośnie/ drzewka, rośliny wieloletnie, cebulki i obsadzałam te moje "hektary" aż doszłam do takiego stanu, że było tego za dużo i zaczęłam obsadzać roślinami działkę od strony ulicy i rozdawać sąsiadom. W granicach działki i na ulicy rosną świerk pospolity, kłujący- srebrny, sosna czarna, wejmutka, górska, bzy, jodła kalifornijska. Żywopłot początkowo był z berberysu, w okresie jesiennym pięknie wybarwiał zielone liście na purpurę. Ten krzak pięknie wygląda, ale bardzo boli :) Pomimo, że żywopłot był już wysoki, o pięknym zbitym pokroju, postanowiłam go zlikwidować. Pielęgnacja berberysu polegała na przycinaniu, a później na zagrabieniu obciętych gałązek, po pominięciu takiej gałązki, ona wysychała i pięknie wbijała się w stopę. Po paru takich zdarzeniach, berberys zamieniłam na tuje i cisy.
Teraz już mam mniej zapału, po prostu ogród "jest". Znalazłam trochę czasu i wpadłam w moje kwiatki, niektóre już przekwitły jak irysy miniaturki, a pozostałe musiały walczyć z warstwą liści którymi były przykryte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz