Ratuję, by dziecko ponosiło chociaż jeden sezon ;)
Amelka dostała na zimę nową kurtkę, nie za miliony, ale pieniądze trzeba było wydać.
Spadł śnieg i dziewczyny wybrały się poszaleć na sankach, porzucać śnieżki, poturlać na śniegu.
Zabawa była przednia :), przemarznięte wróciły do domu, a naszym oczom ukazał się taki obraz :(
Na zdjęciu kurtka już po pruciu, babcia szaleje.
Szkody były straszne, właściwie kurtka do wyrzucenia, prawdopodobnie ktoś wysypał, wylał coś żrącego na drogę.
Przecież pieniądze nie leżą na ulicy, postanowiłam ją uratować!
Na szczęście w moich zapasach miałam tkaninę pasującą do kurtki.
Musiałam się troszeczkę nagimnastykować, W miejsca najbardziej zniszczone wszyłam nowy materiał, a pojedyncze wypalenia zakryłam haftami ;) i tak powstały dwa koty i dwa motylki, drugi na rękawie ! Szycie odzieży nie jest moją mocną stroną, ale dałam radę.
Zięć stwierdził, że po renowacji kurtka jest ładniejsza i ma to coś, więc nic dodać, nic ująć, chyba pochwalił?
Zobaczcie sami, ja jestem zadowolona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz